Forum Wsr Karta Tarota Strona Główna Wsr Karta Tarota
Rysualna Stadnina Koni Karta Tarota
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

21.06.08

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wsr Karta Tarota Strona Główna -> Herkules śl ogier wł. Paloma
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paloma
Kumpelka Właścicielki


Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z mrocznych otchłani..

PostWysłany: Pon 16:37, 15 Gru 2008    Temat postu: 21.06.08

Rodzaj treningu: wyjazd w teren
Miejsce: lasy, łąki, góry i pagórki
Pogoda: pochmurnie, ok. 18*C
Opis:
Wstałam o godzinę wcześniej niż zawsze. Nie budząc Say zeszłam po cichu do stajni i posprzątałam na korytarzu, w siodlarni i na padokach. Gdy ja zajmowałam się sprzątaniem, wszystkie konie jeszcze spały. Trudno się dziwić, przecież jest dopiero 5:03 rano! Po zrobieniu stajennych porządków wzięłam się za pielęgnację sprzętu. Ok. 7 rano konie zaczęły się budzić. Jako pierwszy obudził się Herki a tuż po nim Sprite. Oba ogiery zarżały budząc resztę stada. Od razu w stajni stało się głośniej, zaczęła tętnić życiem. Wzięłam taczke, pasze, owies i inne 'pożywienie' dla koni i zaczęłam im rozwozić i napełniać nimi żłoby. Była już ósma gdy konie odpoczywały po zjedzonym godzinę temu strawku.
Weszłam do boksu Herkiego i głaskając go po łebku powiedziałam:
- Co jest mały? Dzisiaj pojedziemy w teren razem z Say i Sprite'm. No właśnie, co jest z Say? Przecież za dwadzieścia minut mamy wyjechać!
Wyszłam z boksu i poszłam po sprzęt do czyszczenia koni. Wyczyściłam Herkiego i Sprite'a. Reszta koni została wyszczotkowana przy porannym posiłku. Zaczynałam siodłać Herkiego gdy Say zbiegła do stajni rozczochrana i zaczęła się miotać po siodlarni. Wybiegła ze szczotkami i podbiegła do Sprite'a.
- Chyba zaspałam - powiedziała i raptownie szczotkując Sprite'a dodała - Pal za chwile będziemy mogły jechać.
Mając wielkie ze zdziwienia oczy buchłam śmiechem. Wyjaśniłam Say, że konie są już wyszczotkowane i że musi sobie tylko łogra osiodłać. Pięć minut później oba konie były przed stajnią. Była również i Say, już uczesana. Dosiadłyśmy konie i wkładając toczki na głowę ruszyłyśmy stępem. Konie szły łeb w łeb a my z Say rozprawiając znów który to koń ma iść na czele ustaliłyśmy, że znów w czubie pójdę ja. Wstąpiłyśmy na leśną wąską ścieżynę. Wsiałyśmy w siodło, wypchnęłyśmy konie dosiadem i dałyśmy mocniejszej łydki i konie już kłusowały. Jest kilka minut po ósmej, na drzewach jeszcze jest rosa, bardzo intensywny jest zapach lasu i w dodatku ptaki śpiewają. Słychać tętent kopyt naszych koni. Jest cudownie.
- Chyba jesteśmy jeszcze same w lesie - powiedziałam obracając głowę do tyłu, w stronę Say.
- I dobrze! - odpowiedziała Say z uśmiechem - O! O! Palom! Twoja, to znaczy Sparty, ulubiona kałuża. - dodała Sayuri wskazując palcem na kałuże rozciągającą się przed nami.
I rzeczywiście. To była ta sama kałuża. Widocznie nie zdążyła wyschnąć. Lecz Herki nie miał żadnych problemów z jej przejściem. Przeciwnie. Gdy ją przekłusowywał nachylił łeb by zmoczyć sobie chrapy. Sprite jak wiadomo - odważny ogierek - również przeszedł ją spokojnie. Już po chwili, przykładając prawą wodzę do szyi naszych rumaków skręciłyśmy w lewo, gdyż nie chciałyśmy jechać tą samą trasą i w to samo miejsce co ostatnio. Już na prostej, Sprite szczypnął karusa w zad, czego efektem było bryknięcie i zagalopowanie Herkiego. Ale stabilny dosiad i lekkie przytrzymanie na pysku pozwoliło opanować mi karego i przejść z powrotem do kłusa. Ale gdy tylko po chwili wyjechałyśmy na łąke, od razu przeszłyśmy w półsiad dając koniom sygnał łydką do galopu. Ogiery od razu rzuciły się galopem radośnie rżąc przy tym. I już po kilku minutach galopu ogiery zaczęły się puszyć, ganaszować bez potrzeby, ot tak od siebie. Dynamiczna praca zadów sprawiła, że mknąłyśmy szybkim galopem. I nie wiedząc kiedy, już znalazłyśmy się na leśnej ścieżce prowadzącej na niską (200m n.p.m.) góreczkę. Z przymusu przeszłyśmy do kłusa. Tym przymusem była wąska ścieżka strasznie zarośnięta niskimi drzewami, czego efektem były nisko zwisające gałęzie uderzające w nas. W pewnym momencie naszą ścieżkę przeciął strumyk dość szeroki, bo miał coś koło 3 m szerokości. Konie wchodząc do wody od razu zagalopowały i przegalopowując rzeczkę rzucały łbami by tuż po chwili zniżyć je, zamoczyć w wodzie, znów podnieść i rzucać łbem, chlapiąc wszystkich i wszystko dookoła. Wgalopowałyśmy spowrotem na ścieżkę, znów do kłusa i po chwili znajdowałyśmy się już na szczycie. Razem z Say'em zsiadłam z konia i usiadłam na trawie. Konie, trzymane przez nas za luźno zwisające wodze, stały spokojnie i grzecznie (cud! xd). Siedziałyśmy tak przez dobre pół godziny, wpatrując się w zachmurzone jeszcze niebo, przez które przebijały się promienie słoneczne. Sielanka trwała dopóki strugi deszczu nie zaczęły zstępować z nieba. Zbiegłyśmy razem z końmi w głąb lasku, nie wsiadając nawet na rumaki. Say, wzięła ze sobą derkę więc nakryła nią swego ogiera. Ja niestety zapomniałam ^^'. Znalazłyśmy po chwili jakąś wiatę więc razem z końmi schowałyśmy się tam. Myślałam jakby tu skombinować derkę dla Karego, gdy nagle Say powiedziała:
- Przecież wzięłaś dzisiaj zamiast derki koc złożony! Więc załóż mu koc a na koc siodło i będziesz miała i derkę i czaprak w jednym.
- Say'u jesteś genialna - powiedziałam i zaczęłam postępować wg wskazówek wyżej wymienionej osoby.
Gdy tylko Herki był już gotowy, wyszłyśmy spod daszku wiaty, dosiadłyśmy koni i ruszyłyśmy czym prędzej do stajni. Gdy tylko wyjechałyśmy na łąkę, wiatr zaczął wiać mocno a krople deszczu spadały szybciej, większą kaskadą i rozmiarem. Rozpętała się burza. Pioruny strzelały, błyskały i grzmiały, a my gnając galopem w totalnym harmidrze i nieporządku a także i popłochu modliłyśmy się by czym prędzej dotrzeć do stajni. Nie mogłyśmy się zatrzymać. Na łące zostać nie możemy, bo były byśmy najwyższym punktem, w lesie również nie możemy bo jest duże prawdopodobieństwo że jakieś drzewo może się przewrócić. Już nie patrzyłyśmy czy galopujemy po wodzie, czy przejeżdżamy przez tak gęstą ścieżkę że boli nas wszystko od uderzeń gałęzi, czy też skaczemy. I konie najwyraźniej też nie zwracały. Galopowały szybko, strzykając tylko uszami i nasłuchując gdzie grzmi. Każde grzmienie czy błysk zakończone było zarżeniem któregoś z koni. Na horyzoncie pojawiła się stajnia. W oddali widać było hale pełną i półkrytą. Nasza kochana stajnia... Drzwi, a raczej brama, krytej hali była otwarta więc wgalopowałyśmy. Ściągnęłyśmy koniom przemoczoną derkę czy koc i rozprężyłyśmy je szybko w krótkim kłusie i stępie.
Wprowadziłyśmy do boksu ogiery i przecierając je słomą a po chwili nakładając zmienne suche derki rozmawiałyśmy kto jest bardziej przemoczony. Już po chwili gdy konie się suszyły i ogrzewały my poszłyśmy do mieszkania przebrać się w suche ubrania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wsr Karta Tarota Strona Główna -> Herkules śl ogier wł. Paloma Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin